Główna treść strony 2019

Mazowieckie zwyczaje Wielkanocne

Wielkanoc należy do świąt cyklu wiosennego, którego termin wyznaczają Środa Popielcowa oraz Święto Zesłania Ducha Świętego nazywanego Zielonymi Świątkami. Jest najwcześniej ustanowionym i najuroczyściej obchodzonym świętem chrześcijan na pamiątkę męki, śmierci i chwalebnego Zmartwychwstania Chrystusa. W kulturze ludowej z okresem tym łączyły się liczne zwyczaje i obrzędy kościelne, a także tradycje domowe i rolnicze. Obfitował on w rozmaite praktyki  mające na celu zabezpieczenie ludzi, zwierząt i pól przed chorobami, czy klęskami. Rytuały religijne przybierały często magiczny charakter. Po II wojnie światowej wiele z nich zanikło lub uległo przekształceniu. Szczególnie dotyczy to zabiegów magicznych i wróżb. Wzrost świadomości i wiedzy mieszkańców wsi spowodował, że stali się wobec nich bardziej krytyczni. Do dzisiaj zachowały się tylko nieliczne, stanowiąc relikty tradycyjnej religijności powiązanej z praktykami magicznymi i wierzeniami, jak zwyczaj wykonywania palm czy zdobienia pisanek.

Jeszcze do przełomu XIX i XX w. północne Mazowsze zamieszkiwali chłopi i drobna szlachta utrzymujący się głównie z pracy na roli. Ziemia zawsze była dla nich najważniejsza, ponieważ zapewniała byt rodzinie przez cały rok. Cykl życia wyznaczały pory roku, w których okresy wytężonej, codziennej pracy w polu i gospodarstwie przeplatał czas świętowania. Liczne zabiegi magiczne wykonywane w okresie świątecznym miały jej zapewnić płodność i obfite plony. Święta Wielkiej Nocy rozpoczynały kolejny cykl życia oraz stanowiły zapowiedź wzmożonej pracy w polu i gospodarstwie.

Wielkanoc  ustanowiona została w II w. i zalicza się do świąt ruchomych. Wyznacza terminy innych świąt: Zielonych Świątek, Bożego Ciała, Wniebowstąpienia Pańskiego, uroczystości Trójcy Przenajświętszej[1]. W pierwszych wiekach nazywana była Paschą. Nazwa ta związana jest z cudownym zmartwychwstaniem Jezusa, które miało miejsce w niedzielę tuż przed wschodem słońca. W tym samym czasie Żydzi obchodzili swoje święto – Pesach na pamiątkę wyzwolenia z niewoli egipskiej. Podczas pierwszej wiosennej pełni księżyca zabijali baranka i wypiekali chleb z jęczmienia (na znak dziękczynienia za pierwszy wiosenny zbiór jęczmienia). Ponieważ Jezus został skazany na śmierć w święto Pesach (Pascha) po południu, stał się  barankiem ofiarnym. Jego symbolem do dziś jest baranek wielkanocny (Agnus). Wypiekany z ciasta, robiony z masła lub cukru – umieszczany jest na świątecznych stołach i w koszyczkach ze święconką. W 325 roku Sobór Nicejski ustanowił termin obchodów Wielkanocy między 22 marca a 25 kwietnia, w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca[2]. W obchodach Wielkanocy można odnaleźć liczne powiązania z ze starszymi niż chrześcijańskie  wierzeniami, mitami oraz świętami ku czci bogów, miedzy innymi: pogańskim kultem powitania wiosny, świętami zbóż i winnej latorośli czy obchodzonymi na przełomie pór roku świąt ku czci zmarłych[3].

ŚRODA POPIELCOWA

Wstępem do obchodów Wielkanocy jest Środa Popielcowa, zwana także Popielcem lub Środą Wstępną. Od tego dnia rozpoczyna się trwający czterdzieści dni Wielki Post. Sam dzień obfituje zarówno w obrzędy poważne jak i wesołe, towarzyskie. Wierni obowiązkowo udawali się do kościoła na nabożeństwo, podczas którego kapłan posypywał ich głowy popiołem, pochodzącym ze spalonych palm. Obrzęd ten miał przypominać  o kruchości i przemijaniu ludzkiego życia, nakłaniać do pobożnych rozmyślań, żalu i pokuty za grzechy oraz do umartwień i postów[4]. W Środę Popielcową obowiązywał ścisły post. Jeszcze do początku XX w. ludzie spożywali tylko suchy chleb i wodę, a starsi – pili tylko wodę. Gospodynie szorowały garnki po karnawale, aby przed Wielkim Postem pozbyć się z nich tłuszczu. Mimo, iż Popielec stanowił kres zapustnych zabaw, trwały one jeszcze przez cały dzień. Na mazowieckich wsiach bardzo popularne było więc rozbijanie wypełnionych popiołem glinianych garnków w sieniach sąsiadów lub wzajemne okładanie się młodzieży pończochami wypełnionymi popiołem[5]. Na Mazowszu wschodnim chłopcy przypinali dziewczętom na plecach tzw. „kloce”  lub „stempy”[6] – niewielkie szmaciane lalki lub wystrugane kawałki drewna, a nawet łapy kurze, głowy śledzi czy skorupy jaj.  Wieczorem chodzili po wsi i „bili” dziewczęta lub siebie nawzajem powrósłami wykonanymi z siana lub słomy. Wszystkie te obrzędy dla panien i kawalerów stanowiły rodzaj kary za to, że w zapusty nie stanęli na ślubnym kobiercu. W Środę Popielcową bardzo popularne były również obrzędowe tańce kobiet. Nawiązywały one prawdopodobnie do przedchrześcijańskich obrzędów  związanych z płodnością i urodzajem. Starsze mężatki zwoziły do karczmy te świeżo poślubione i zmuszały do stawiania jadła oraz wódki, nazywając to „wkupnem do bab”[7]. Okup musiał też złożyć każdy mężczyzna wchodzący do karczmy, którego pozbawiano na przykład elementów garderoby. Dobrze podpite gospodynie wybiegały na środek karczmy i rytmicznie podskakując śpiewały zaklęcie.

"Na len na konopie, żeby się rodziły,

żeby nasze dzieci i my nago nie chodziły”[8].

Im wyżej podskakiwały, tym wyższe miały rosnąć łodygi lnu. Środa Popielcowa była ostatnim dniem pozwalającym na stosowanie tych praktyk. W Środę Popielcową zrywano też gałązki wierzby, malin lub porzeczek i wstawiano do wody, aby zakwitły na Niedzielę Palmową.

WIELKI POST

Wielki Post został ustanowiony w II w. podobnie jak i sama Wielkanoc. Ze względu na prześladowania pierwszych chrześcijan początkowo trwał bardzo krótko – w Wielką Środę i w Wielki Piątek. Około VII w. Środę Popielcową wyznaczono na pierwszy dzień liturgii wielkopostnej. Do dnia dzisiejszego trwa on pełne sześć tygodni[9]. Dawniej bardzo gorliwie wypełniano zalecenia kościoła dotyczące świąt religijnych. Wielki Post był czasem skupienia, wyciszenia, postów i umartwień, które miały przygotować wiernych do święta Zmartwychwstania Pańskiego. Nie organizowano hucznych zabaw ani wesel. Mieszkańcy wsi uczestniczyli w piątkowych nabożeństwach Drogi Krzyżowej i modlitwie Gorzkie Żale. Niektórzy nakładali na siebie dodatkową pokutę powstrzymując się od palenia tytoniu, spożywania alkoholu, używania przekleństw czy wyrzekając się przyjemności. Starano się mówić ściszonym głosem, powstrzymywano się od nieprzyzwoitych żartów czy kłótni. Czas upływał w ciszy i spokoju wypełniony codziennymi obowiązkami. Mężczyźni rozpoczynali przygotowania do wiosennych prac polowych. Kobiety opiekowały się inwentarzem oraz tkały na krosnach przygotowany na jesieni len. Spokój Wielkiego Postu przerywały hałaśliwe obrzędy półpościa. Przypominały o zbliżającej się Wielkanocny, a wraz z nią nowego życia, wiosny i obfitego jedzenia. Obchody półpościa na całym Mazowszu były podobne. Po wsiach chodziły grupy chłopców obwieszczające mieszkańcom wsi nastanie półpościa. Mocno hałasowali uderzając kijami o płoty lub wprawiając w ruch drewniane terkotki i kołatki, nazywając to „wybijaniem półpościa”[10]. O ściany lub drzwi chat rozbijali tez stare gliniane garnki wypełnione popiołem. Do bardziej niewybrednych żartów należało zamalowywanie okien, wynoszenie sprzętów gospodarskich poza zagrody lub wciąganie ich na dachy stodół czy też zatykanie kominów. Powszechną praktyką na pozbycie kłopotliwych gości było przekupienie ich  drobnymi pieniędzmi.

NIEDZIELA PALMOWA

Początkiem obchodów bezpośrednio związanych z Wielkanocą jest Niedziela Palmowa (nazywana też Wierzbną lub Kwietną).  Wierni świętują triumfalny wjazd Chrystusa do Jerozolimy, gdzie witano Go kwiatami i palmowymi gałązkami. Uroczyste procesje oddające hołd Jezusowi zapoczątkowali w IV w. chrześcijanie w Jerozolimie. Natomiast zwyczaj święcenia zielonych gałązek (palm wielkanocnych) wprowadzony został do liturgii kościelnej w wieku XI[11]. Niezależnie od kraju czy regionu, najważniejszym elementem palmy była zielona gałązka. W przypadku, gdy Wielkanoc wypadała bardzo wczesną wiosną, trudno było o zielone gałązki, stąd zwyczaj wstawiania ich do wody w Środę Popielcową. Wykorzystywano także rośliny wiecznie zielone takie jak borówki, barwinek czy  gałązki sosny. W połowie XIX w. zielone gałązki zaczęto ozdabiać kwiatkami wykonanymi z bibułki lub krepiny. Wygląd palmy różnił się w zależności od regionu Polski, a w przypadku historycznego Mazowsza, nawet w  samym regionie. Na Mazowszu północno-zachodnim składnikami palm były: trzcina wodna, borówki, bazie wierzbowe, a także drobne bibułkowe kwiatki w jasnych kolorach (biały, błękitny, bladoróżowy). Wszystkie składniki układano w bukiet, a rękojeść owijano spiralnie paskiem bibuły karbowanej z ponacinaną jedną krawędzią. Wysokość palmy nie przekraczała pół metra. Na wschodnim Mazowszu palma składała się z wierzbowych witek, przybranych zielonymi gałązkami borówek, barwinku, widłaku, oleandra i kolorowych kwiatków z bibułki[12]. W okolicach Wysokiego Mazowieckiego czy Zambrowa palmą była gałązka maliny, porzeczki lub wierzby ozdobiona wstążeczką. Na Kurpiach po II wojnie światowej zaczęto  wykonywać palmy długie liczące półtora i więcej metrów. Długi kij oplatano gałązkami sosny i ozdabiano borówkami, baziami, widłakiem, wielobarwnymi bibułowymi kwiatami oraz wstążeczkami. Wysokość palmy tłumaczono, że im wyższą się uwije, tym wyższe urosną dzieci[13]. Po poświęceniu w kościele i obniesieniu w procesji kościelnej palma nabierała magicznej mocy i służyła człowiekowi przez cały rok. Ze względu na jej uniwersalne przeznaczenie, święcono zwykle kilka palm. Wierzono, że uderzenie palmą osoby tuż po wyjściu z kościoła, zapewni jej zdrowie i pomyślność. Zjedzenie wierzbowych kotek miało chronić gardło przed  chorobami. Palmą okadzało się lub kropiło święconą wodą krowy po ocieleniu i bydło w Wielki Piątek. Dymem z palmy okadzano również osoby chore. Na pierwszy wiosenny wypas bydło wypędzano palmami. Zabezpieczano je w ten sposób przed ,,natarczywością” owadów i chorobami. Stawiane w oknach miały chronić dom przed uderzeniami  pioruna. Palm nie wolno było wyrzucać. Palono je w piecu chlebowym, aby zapewnić sobie dobre wypieki lub przeznaczano do spalenia na popiół, którym posypywano głowy wiernych w Środę Popielcową. Z czasem składniki palm zaczęto modyfikować: na przykład barwinek czy borówki zastąpiono bukszpanem, zrezygnowano z widłaka (pod ścisłą ochroną) oraz trzciny wodnej. Dzisiaj najczęściej spotykaną palmą jest palma wileńska wykonana z barwionego mchu i suchotników.

Nabożeństwo w Niedzielę Palmową rozpoczyna procesja wokół kościoła. Do ostatniego soboru watykańskiego w 1965 r. procesja trzykrotnie obchodziła kościół, ale gdy docierała do „wielkich drzwi” zastawała je zamknięte. Ksiądz trzy razy uderzał w nie krzyżem i dopiero wtedy organista otwierał je od wewnątrz. Po dotarciu pod ołtarz ksiądz upadał i leżąc krzyżem modlił się. Potem asysta podnosiła kapłana i następowało poświęcenie palm[14]. Po powrocie z kościoła gospodarze z palmami obchodzili gospodarstwo. Następnie umieszczali je w różnych miejscach. Wkładali za ramy świętych obrazów lub wieszali skrzyżowane pod obrazami. Niektórzy jedną z poświęconych palm umieszczali za krokwią na strychu, inni zakopywali w rogach pola, jeszcze inni umieszczali w oborze za belką stropową. Wysokie kurpiowskie palmy stawiano w kątach izb. Z Niedzielą Palmową łączył się jeszcze jeden zwyczaj nazywany „palmowaniem”[15]. Praktykowano go na wschodnim Mazowszu. Wczesnym rankiem młodzi kawalerowie udawali się do domów wybranych panien. Wpuszczeni przez osoby wtajemniczone (dziadkowie, rodzice) ściągali z nich kołdrę i  smagali po nogach rózgami wierzbowymi wypowiadając słowa:

„Palma bije, nie ja bije,

Wielki dzień, za tydzień”

I niekiedy jeszcze dodając:

...ubierajsie, umywajsie

Do kościoła wybierajsie.”

WIELKI TYDZIEŃ

Wielki Tydzień był i pozostaje do dzisiaj czasem wzmożonych przygotowań do Święta Zmartwychwstania Pańskiego. Dawniej obfitował w liczne obrzędy kościelne i zwyczaje domowe. Na wsi obok religijnych postów i umartwień dawało się zauważyć radość z wiosennego odradzania się przyrody. Pierwsze oznaki życia stanowiły oczywisty sygnał, że ustępowała zima i następował nowy cykl wegetacyjny roślin. Ten fakt sprawiał, że ludzie także dążyli do odnowy zarówno w sferze materialnej jak i duchowej: kończono wiosenne porządki, upiększano wnętrza nowymi ozdobami, malowano i zdobiono jaja, przygotowywano potrawy świąteczne, uczestniczono w nabożeństwach i obrzędach kościelnych. Na wsi powszechnie sprzątano obejścia, oczyszczano ze śmieci ogródki, a ścieżki i podwórza wysypywano piaskiem. Domy mieszkalne starannie sprzątano. Szorowano podłogi i sprzęty. Wymieniano pościel na świąteczną (ozdobną). Ludzie kupowali nowe ubrania lub dokupowali dodatki. Starano się by wszystko było czyste i świeże. Porządki należało zakończyć najpóźniej w Wielki Wtorek. Izbom nadawano odświętny charakter dekorując je rozmaitymi ozdobami. Pod sufitami zawieszano pająki – ozdoby przestrzenne przypominające w swej formie kulę lub kryształ. Najstarsze wykonywano z kłosów zbóż, grochu czy piór. Wraz z upowszechnieniem się bibuły i kolorowego papieru w drugiej połowie XIX w., pająki stawały się  bardziej skomplikowanymi konstrukcjami nawiązującymi w swym kształcie do świeczników i żyrandoli dworskich i kościelnych. Najpopularniejsze pająki krystaliczne składały się z cewek słomianych nawlekanych na nitki i łączonych w kształt ostrosłupów przylegających do siebie podstawami. Dekorowano je papierowymi kwiatkami, piórkami, wydmuszkami jaj, nasionami. Odmianą pająków świecznikowych były tzw. pająki promieniste składające się z rozchodzących się promieniście łańcuchów lub skręconych spiralnie pasów bibuły[16]. Jedną z ciekawszych form zdobnictwa, szczególnie w okolicach Łowicza i Sannik, były wycinanki z kolorowego papieru. Jedno i wielobarwne, symetryczne i asymetryczne, ażurowe i płaszczyznowe przedstawiały motywy roślinne, zwierzęce oraz geometryczne. W okresie międzywojennym na wsiach upowszechniły się wielobarwne kwiaty z bibuły. Ułożone w formie bukietów płaskich lub przestrzennych stanowiły ozdobę ram obrazów (tzw. korony, rózgi) i domowych ołtarzyków.  Bibułkowymi serwetkami wykładano półki w kredensach i serwantkach, a okapy (kaptury) nad kuchniami obramowywano bibułkowymi wycinankami w kształcie ząbków. W oknach wieszano wycięte z bibuły lub papieru białe firanki Na ścianach pojawiały się bibułkowe ozdoby w kształcie serc. Tuz przed samymi świętami gliniane podłogi wysypywano białym piaskiem. Zdolniejsze gospodynie sypały z piasku rożne wzory, które przez cale święta były przedmiotem dumy ich autorki.

Dużo starań wkładano w przygotowanie świątecznego jedzenia. Na każdym stole musiało znaleźć się mięso. Aby zaspokoić apetyt na kiełbasy, kaszanki, szynki czy pasztety urządzano świniobicie. Zamożni gospodarze zabijali całego wieprza, mniej zamożni – „do spółki”, a biedni kupowali kawałek u rzeźnika w mieście. Z resztek mięsa gotowano salcesony,  robiono też „zimne nóżki”. Gospodynie piekły makowce, strucle oraz drożdżowe baby wielkanocne, które ozdabiały lukrem. Pieczono też biały chleb, ponieważ na co dzień, nawet w bogatych domach, spożywano głównie razowy. Jedzenia przygotowywano bardzo dużo, nie tylko ze względu na dużą liczebność  rodziny. Musiało go wystarczyć także dla niespodziewanych gości, biedaków, plebana i organisty odwiedzających domy parafian, a także dynguśników - chłopców i dziewcząt chodzących po dyngusie w Poniedziałek Wielkanocny.

Malowano duże ilości jaj. Jajko było i jest do dzisiaj nieodłącznym atrybutem Świąt Wielkanocnych. Od najdawniejszych czasów czczono je na całym świecie jako praźródło życia, symbol wszelkiego początku a także siły, rozrodczości, zdrowia, szczęścia[17]. W tradycji chrześcijańskiej jajko symbolizowało Chrystusa zmartwychwstałego. W wierzeniach ludu ze względu na swoją życiodajną moc, posiadało właściwości magiczne. W polskiej tradycji ludowej barwione lub zdobione jajka poświęcone w Wielką Sobotę miały zastosowanie w wiosennych obrzędach związanych z wegetacją roślin, uprawą ziemi, zamążpójściem, hodowlą zwierząt, a także w medycynie ludowej.  Skorupki jaj rzucano pod drzewka owocowe, by chroniły je przed szkodnikami; zakopywano na polach i w ogródkach, aby zapewnić dobre plony;  dodawano do paszy kurom by się dobrze niosły.  Zwyczajowo w Wielkanoc matki chrzestne obdarowywały pisankami swoich chodzących po dyngusie chrześniaków. W Poniedziałek Wielkanocny dziewczęta dawały chłopcom pisanki, chcąc wykupić się od dalszego oblewania. Podarowane kawalerom były dowodem sympatii, a często też miłości. Podczas śniadania rezurekcyjnego jajkiem wzajemnie się dzielono, życząc sobie jak najlepszego zdrowia i pomyślności[18].

W Polsce ślady najstarszych pisanek pochodzą z X w. z wykopalisk archeologicznych na Ostrówku Opolskim. Natomiast o zabawach malowanymi jajkami na początku XIII w. pisał Wincenty Kadłubek. Zdobieniem jaj zajmowały się kobiety. Na Mazowszu znane były wszystkie najważniejsze techniki zdobienia jaj. W zależności od sposobu zdobienia miały różne nazwy. Jednobarwne bez wzorów, farbowane w barwnikach roślinnych nazywano malowankami lub kraszankami, pisane wzorami z wosku - pisankami, wyskrobywane – rysowankami, oklejane rdzeniem sitowia i kolorową włóczką (Kurpie) lub papierowymi wycinakami (Sanniki, Łowicz) – „owijankami”[19] lub wyklejankami. Ornamentyka pisanek była niezwykle bogata: od motywów roślinnych, znaków solarnych (czyli motywów słońca), motywów zoomorficznych (zwierzęta), geometrycznych (figury geometryczne) po scenki rodzajowe. Na Mazowszu Płockim do farbowania jaj wykorzystywano korę dębu (kolor od brunatnego po czarny), łupiny cebuli (od żółtego do brązowego), pędy młodego żyta (odcienie zieleni), rzadziej jemiołę (od żółtego do seledynowego). Najbardziej popularną techniką zdobniczą był batik. Polegał na nanoszeniu wzorów z płynnego wosku na skorupce jajka na zmianę z farbowaniem. Gospodynie rysowały wzory łepkiem od szpilki lub zaostrzonym patyczkiem (tzw. pisakiem), następnie zanurzały jajko w barwniku i zdrapywały wosk. Najpiękniejsze wielobarwne pisanki tworzyły przez kilkukrotne nanoszenie wzorów na zmianę z farbowaniem w kilku barwnikach, zaczynając od najjaśniejszego. Niektóre na już ufarbowanym jajku wydrapywały rozmaite desenie kawałkiem szkła lub czubkiem nożyka.

Wielki Tydzień stanowił nagromadzenie obrzędów religijnych, mających ścisły związek z wydarzeniami opisanymi w Biblii. W kościołach „ubierano” Groby Chrystusa. Przy bocznym ołtarzu stawiano trumnę z figurą Chrystusa, lub budowano grotę. Obstawiano je doniczkami pelargonii przyniesionymi przez gospodynie z domów. W Wielki Czwartek na znak żałoby z powodu cierpień Chrystusa milkły dzwony w kościołach, zastępowane drewnianymi terkotkami i kołatkami.  Mieszkańcy wsi uważali, że hałas nimi wywoływany odstraszał złe. Dlatego jeszcze do początku XX w. gospodarze obchodzili z nimi kilkukrotnie całą wieś. W liturgii jest to dzień szczególny - pamiątka Ostatniej Wieczerzy, ustanowienie Najświętszego Sakramentu i sakramentu kapłaństwa.

W kościołach odprawiano i odprawia się do dziś tylko jedną mszę rozpoczynającą Triduum Paschalne, zakończone nieszporami w Niedzielę Zmartwychwstania. W katedrach i klasztorach celebrans umywa nogi 12 ubogim starcom, klerykom lub ministrantom. Jest to pamiątka umycia nóg apostołom przez Chrystusa przed ostatnią z nimi wieczerzą. Jest to również symbol pokory chrześcijańskiej oraz równości wszystkich ludzi wobec Boga. Dawniej czynność tę wykonywali biskupi, królowie polscy, możnowładcy. Opisuje to Łukasz Gołębiowski „Podobnież jak biskupi i królowie nasi w W. czwartek starcom umywali nogi. Zygmunt III był pierwszym, który ten obrządek statecznie dopełniał. Za Stanisława Augusta urząd jałmużnika zwykle odbywał Naruszewicz.”[20]. Do dnia dzisiejszego w Bazylice Watykańskiej papież obmywa i całuje nogi 12 starcom.

Wielki Piątek to w kościele dzień żałoby po śmierci Jezusa. Przypominają o tym  puste ołtarze i tabernakula oraz zasłonięte kirem figury Chrystusa. Zdjęcie z ołtarza obrusów jest symbolem opuszczenia Chrystusa i obnażenia Go z szat[21]. Nie odprawia się mszy świętej. Głównym elementem liturgii tego dnia jest Adoracja Krzyża, zakończona przeniesieniem Najświętszego Sakramentu z ciemnicy do Grobu Pańskiego. Na Północnym Mazowszu wieczorem w Wielki Piątek i w Wielką Sobotę kobiety odwiedzające Groby Pańskie przynosiły ze sobą „Światło dla Pana Jezusa” -  szklaneczki wypełnione wołowym łojem albo masłem z bawełnianym lub lnianym knotem[22]. W Wielki Piątek mężczyźni, przynajmniej symbolicznie (jeśli nie sprzyjała aura), rozpoczynali pracę w polu aby zapewnić sobie dobre plony. Kobiety uważały, że tego dnia należy zrobić pranie, a wtedy krowy będą dawały dużo mleka i będą dobrze się doić[23]. Księża zapraszali wyróżniających się dobrą opinią mężczyzn lub kawalerów do pełnienia straży grobowych, uformowanych na pamiątkę centurii rzymskiej, która pilnowała grobu Chrystusa w Jerozolimie. Wartownicy ubrani byli w uniformy wojskowe, kostiumy rzymskich żołnierzy czy mundury strażackie. Pełnili wartę przy Grobie do rezurekcji. W niektórych parafiach Mazowsza Płockiego (m.in.: w miejscowości Góra czy Drobin pod Płońskiem) straż występowała w barwnych strojach przypominających mundury tureckie a mieszkańcy wsi nazywali ją „Turkami”. Nazwa „Turki” upamiętniała odsiecz wiedeńską i pogrom pogańskich Turków przez chrześcijańskich Polaków. W pierwszy i drugi dzień Wielkanocy „Turki” obchodzili domy z życzeniami, za co otrzymywali datki i poczęstunek.

W Wielką Sobotę święcono pokarmy oraz ogień i wodę. Poświecenie ognia i wody odbywało się na cmentarzach przykościelnych. Ogień rozpalano ze starych krzyży i cierni (gałązki głogu lub tarniny). Płonący ogień święcił ksiądz. Żarzącą się gałązką zapalał następnie paschał - dużą świecę symbolizującą światło prawdy. Przyniesione do domu kawałki nadpalonych gałązek gospodarze zatykali w węgły budynku, by chroniły dom przed ogniem. Z dłuższych gałązek splatali niewielką koronę i zawieszali na krzyżyku nad drzwiami lub zatykali za obraz w izbie. Wodę nabierali do specjalnych flaszeczek i po powrocie kropili nią dom, zagrodę, inwentarz i domowników. Przechowywana w domu, służyła również przy różnych okazjach, jak narodziny dziecka, pierwszy siew czy kolęda.

Święcenie pokarmów odbywało się w dworach, wyznaczonych chałupach włościańskich, a we wsiach kościelnych  -  w kościołach. Dawniej proboszcz odwiedzał dwory w swojej parafii, święcił stoły pańskie, a potem pokarmy chłopów, którzy gromadzili się przed dworem. We wsiach, gdzie nie było dworu, pokarmy święcono w wyznaczonej chałupie. Gospodyni dekorowała wnętrze izby borówkami, widłakiem i barwinkiem. Na stole stawiała stojący krzyż (pasyjkę), baranka i układała swoje święcone. Sąsiadki przyniesione naczynia ze świeconym kładły na ławach ustawionych po bokach stołu. Do kosza stojącego przy drzwiach wkładały kilka surowych jaj jako podziękowanie dla plebana, tzw. „wykup”. Na początku XIX w. święcono wszystko, co przygotowane było do zjedzenia podczas świąt. Świeconym musieli najeść się wszyscy domownicy, stąd i jego ciężar był pokaźny. Z upływem lat ilość noszonego do poświęcenia jadła malała, a na początku XX w. mieściła się w koszyku, drewnianej niecce czy glinianej misie. Zawsze jednak starano się dbać o jakość i wygląd pokarmów. Najważniejsze w świeconym były jajka, chleb, sól, biały ser, korzeń chrzanu na pamiątkę męki Chrystusa, masło, kiełbasa lub kawałek mięsa. Pokarmy układano na białych, lnianych serwetach.

WIELKANOC

Święto Zmartwychwstania Pańskiego rozpoczyna rezurekcja - uroczysta trzygodzinna msza święta odprawiana o świcie w Wielką Niedzielę. Uczestniczyli w niej obowiązkowo wszyscy wierni, nawet z najbardziej odległych wsi. Zwolnione były tylko osoby obłożnie chore, starcy i małe dzieci. Rezurekcja rozpoczynała się procesją, podczas której przy biciu dzwonów Najświętszy Sakrament trzykrotnie obnoszono dookoła świątyni. Do dzisiaj wszyscy uczestnicy nabożeństwa śpiewają pieśń „Wesoły nam dzień dziś nastał…” .

W niektórych kościołach podczas nabożeństwa rezurekcyjnego, kiedy zabrzmiało Alleluja, straże grobowe z hukiem upadały na ziemię. Było to bardzo widowiskowe szczególnie dla dzieci. Wtedy przed kościołem na cześć Zmartwychwstałego Chrystusa starsi chłopcy i kawalerowie czynili hałas strzelając z tzw. Kalichlorku, albo dużych kluczy wypełnionych łatwopalną substancją i zatkniętych gwoździem, a nawet z fuzji[24]. Po zakończonej mszy gospodarze, którzy przyjeżdżali na mszę wozami lub furmankami, urządzali tzw. wyścigi furmanek[25]. Starali się jak najprędzej wrócić do domu wierząc, że ten, który jako pierwszy dotrze do domu, będzie miał najlepsze zbiory zboża i udane żniwa, będzie się też cieszył dobrym zdrowiem.

Największą domową uroczystość stanowiło śniadanie wielkanocne. Dla wielu mieszkańców wsi była to jedyna w roku okazja by najeść się do syta, a czasem i jedna w roku, kiedy mogli spróbować mięsa i kiełbasy. Rozpoczynano je od podzielenia się jajkiem oraz składania sobie życzeń zdrowia i pomyślności. Po podzieleniu się jajkiem, ale jeszcze przed rozpoczęciem uczty powszechnie zalecano zjedzenie chrzanu na pamiątkę cierpień Chrystusa. Zabieg ten miał także zapobiec bólom brzucha, zębów, katarom i kaszlowi. Obowiązkowo na stole wielkanocnym musiał znaleźć się baranek. Ustawiano go na łączce z rzeżuchy lub młodego owsa. Zwyczaj ten stał się bardzo powszechny za panowania Zygmunta III Wazy, a szlachta przypisywała mu wielką moc ochronną przed ogniem, wodą i piorunami[26]. Pierwszy dzień Wielkanocy był tak wielkim świętem, iż obowiązywał zakaz jakiejkolwiek pracy (poza karmieniem zwierząt). Upływał wyłącznie na odpoczynku i rozmowach w rodzinnym gronie. Biedacy zwykle na śniadanie wielkanocne zjadali całe święcone. Wieczorem w  Niedzielę Wielkanocną na Mazowszu Płockim zaczynali chodzić młodzi mężczyźni po tzw. „wykupie”. Podchodzili pod okna i śpiewali humorystyczne przyśpiewki dyngusowe. Gospodynie dawały im świąteczne jadło, a czasem i mocniejsze trunki.

W Poniedziałek Wielkanocny na mazowieckich wsiach panowała ogólna wrzawa. Od wczesnego ranka rozbrzmiewały krzyki i śmiech, szczególnie młodych panien obficie oblewanych wodą przez kawalerów. Na Mazowszu obrzęd ten nazywano „oblewanką” lub śmigusem[27]. Pomimo  dokuczliwości jego następstw (mokre ubranie, włosy, wychłodzenie, przeziębienie), był przyzwolonym przez wiejską społeczność rodzajem zalotów i świadczył o zainteresowaniu panną męskiego grona. Zbyt czyste i suche ubranie świadczyło o braku powodzenia. Kawalerowie bardzo gorliwie wypełniali ten „obowiązek”, używając drewnianych sikawek, wiader, cebrów i garnków.  Ładniejsze panny zaciągano nawet do stawu lub zanurzano w korycie do pojenia zwierząt. Mniej urodziwe, acz przedsiębiorcze panny, same się oblewały i mokre wychodziły na drogę. W południe wodą oblewała się już cała wieś, bez względu na płeć i wiek. Przyzwolenie na tak obfite oblewanie wodą wynikało z jej wyjątkowej w tym czasie mocy oczyszczającej. Od przymusowej kąpieli panny mogły się wykupić obdarowując upatrzonych kawalerów własnoręcznie wykonanymi pisankami. Mali chłopcy natomiast dzień rozpoczynali od chodzenia po wykupie. Obiegali domy z koszykiem zaczynając od matek chrzestnych, gdyż oprócz pisanek, ciasta czy kiełbasy mogli liczyć na drobne pieniądze.  Po południu domy zaczynały nawiedzać grupy chłopców i dziewcząt chodzące po „dyngusie”. Wygłaszali gospodarzom oracje, śpiewali pieśni i składali życzenia. Pod Płockiem można było usłyszeć:

Od jerzyny, do jerzyny,

wyłaź pani spod pierzyny.

Bo my dzisiaj rano wstali

drobną rosę otrząsali

My tu z wózkiem nie jedziemy,

co nam dacie, to weźmiemy (…)[28].

W niektórych wsiach „po wykupie” chodziły grupy chłopców wiozących na małym wózku kogutka.  Wykonywano go  z dyni, ciasta lub drewna, oblepiano  kogucimi piórami i przytwierdzano do deski. Wokół niego umieszczano drewniane figurki, które obracały się podczas jazdy. Kogut symbolizował męskość, urodę, płodność, a grupy te nazywano kurcarzami[29]. Kurcarze rozpoczynali obchód od dworu lub zamożniejszego gospodarza, następnie odwiedzali chaty składając życzenia lub śpiewając zalotne przyśpiewki:

A my z kurkiem rano wstali.

Pierwszą rosę otrząsali.

Nasz kureczek rano pieje,

Wstańcie panny po kądziele.

A wy, matki jeszcze śpijcie,

Bo się przez dzień narobicie[30].

Na odchodne oblewali panny, które po wyjściu za mąż mogły spodziewać się licznego potomstwa. Chodzenie po dyngusie kończyli w karczmie, gdzie trwonili wszystkie otrzymane pieniądze. Cały ten obrzęd miał służyć kojarzeniu par. Na Mazowszu w lany poniedziałek także dziewczęta miały przyzwolenie na obchodzenie wsi. Na tę okazję stroiły zieloną gałąź sosny albo świerku, ozdabiając ją barwnymi wstążkami, zdobionymi wydmuszkami jajek, jabłkami czy koralikami. Przed każdym domem śpiewały pieśni o wiośnie, plonach i Nowym Lecie, za co otrzymywały wielkanocne smakołyki. W czasie śpiewu jedna z dziewcząt obracała gałąź raz w jedną, raz w drugą stronę.

Nas gajik zielony,

pięknie ustrojony,

po wsi sobie chodzi,

 tak-ci mu się godzi.

Nie wiecie, nie wiecie,

co nas gajik wazy

na kázdej gałązce

zoty latar lezy.(…)[31]

Nazwa śmigus-dyngus stanowi dzisiaj połączenie dwóch zwyczajów: śmigusa polegającego na śmiganiu, uderzaniu się zielonymi gałązkami lub oblewaniu wodą oraz dyngusa – chodzenia „po wykupie”. Najprawdopodobniej oba słowa pochodzą z języka niemieckiego. Schmagustern oznaczał uderzanie brzozową rózgą po nogach w Wielkanoc[32]. „Dyngować” znaczyło tyle, co „otrzymywać wykup”. Informację o tym zwyczaju można znaleźć w materiałach synodu diecezji poznańskiej z XV w.: „Zabraniajcie aby w drugie i trzecie święto  wielkanocne mężczyźni kobiet a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja i inne podarki, co pospolicie się nazywa dyngować, ani do wody ciągnąć”[33].

Z Wielkanocą łączyły się jeszcze inne zabawy. Na wschodnim Mazowszu do II wojny światowej bardzo popularne były huśtawki wielkanocne. W Wielką Sobotę po południu chłopcy rozpoczynali budowę wysokich huśtawek z długich, liczących 6-8 m sosnowych drągów. Miały one różne lokalne nazwy: wozawki, huźdawki, wiuchawki. Starsi nazywali je szubienicami. Określenie to miało wydźwięk pejoratywny : „O juz postawili te subienice, jesce chtory kark skrenci”[34]. Na huśtawkach bujała się na stojąco głównie dorastająca młodzież (panny i kawalerowie). Wiązało się z tym wierzenie,  że kto podczas świąt pohuśtał się na wozawce,  tego przez cały rok nie  będzie bolała głowa. Wozawki stały na głównym placu wsi do „przewodów”. Potem je rozbierano, a pieniądze że sprzedaży drewna przeznaczano na zorganizowanie zabawy. Rozgrywano również zawody w palanta lub „w kręga”. W grze w kręga uczestniczyły dwie drużyny składające się z silniejszych i zręczniejszych chłopców. Do gry potrzebne były: masywny krąg ucięty z pnia drzewa (wielkości dużego płaskiego talerza), około metrowej długości drewniane kołki oraz wytyczone boisko. Gra polegała na ciskaniu lub toczeniu kręgu w stronę przeciwników. Ci z kolei zatrzymywali krąg drewnianym kołkiem i z miejsca, w którym upadł, oddawali rzut. Wygrywała drużyna, która cisnęła lub przetoczyła krąg poza pole przeciwników, przegrani ponosili karę[35]. Najmłodsze dzieci najchętniej grały w jajka. Stanisław Dworakowski tak opisywał tę zabawę: „Najpierw jeden z chłopców wyzywał swego rówieśnika: No to idziem na wybitki, a gdy ten wypróbowawszy na zębach twardość jajek, zgadzał się, wystawiał ukryte w garści jajko noskiem ku górze i w ten nosek również noskiem jajka uderzał drugi partner. Jeśli jeden z nosków pękł, gracz rozbite jajko odwracał drugim końcem (dupką), jeśli zaś i tym razem pękło - oddawał rozbite jajko zwycięzcy”[36]. Śmiało można stwierdzić, iż Poniedziałek Wielkanocny był najweselszym dniem w całym roku.

Święto Zmartwychwstania Pańskiego przypada na okres wiosenny, kiedy przyroda budzi się do życia, a światło zwycięża nad ciemnościami (dzień jest coraz dłuższy). Chrystus Zmartwychwstały – źródło nowego życia - znakomicie wpisał się w obrzędowość wiosenną obfitującą w liczne rytuały, niejednokrotnie mające swoje źródło w czasach przedchrześcijańskich. Święta Wielkiej Nocy są przykładem wzajemnego przenikania się religii oraz obyczajów domowych i rolniczych. Wielkanoc to najważniejsze  święto chrześcijan, dokonało się bowiem zapowiadane zbawienie rodzaju ludzkiego i pojednanie Boga z ludźmi. Jezus Chrystus swoją męką, śmiercią a przede wszystkim zmartwychwstaniem potwierdził, że jest Synem Bożym i proroctwa zapowiadane w dniu narodzin zostały dokonane.

źródło

foto

  • Mazowieckie zwyczaje wielkanocne
  • Mazowieckie zwyczaje wielkanocne

wstecz